piątek, 30 maja 2014

Walka ostatnia, czyli koniec wszystkiego...

  Minął już miesiąc od początku pobytu Maksa w szpitalu. Przyzwyczaiła się do codziennego widoku cierpiących ludzi, cierpiących rodzin, cierpiących bliskich, ale do jednego nie mogła się przyzwyczaić.  Do cierpienia Maksa. Po wyznaniu Nicolasa starała się go unikać, przez co dalej nie wiedział o swoim ojcostwie. To było jak błędne koło, z którego chyba już nie było odwrotu i nie można było uciec.

 Któregoś dnia po rozmowie z lekarzem, załamała się. Powiedział, że dla Maksa nie ma już żadnego ratunku. Zostało mu, co najwyżej kilka dni. I co miała z tym zrobić? Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że Maksa może nie być. Że nie będzie codziennie budził jej z wielkim uśmiechem na twarzy. Że nie będzie rozśmieszał jej, kiedy będzie smutna. Że nie będzie chodziła z nim na mecze Andrzeja. Że nie będzie patrzyła jak gra w nogę z Nico. Tak, z Nico. Uwielbiali to. Że nie będzie mogła widzieć jak dorasta. Przeżywa swoje pierwsze prawdziwe przyjaźnie, miłości.  Nie było jej to dane. Teraz zdała sobie sprawę z tego, że życie jest cholernie skomplikowane. Tyle kłopotów, tyle problemów, tyle nieporozumień. Płakała. Nie pierwszy i nie ostatni raz, ale tym razem płakała nad łóżkiem swojego dziecka, które w ciągu kilku najbliższych dni mogło umrzeć. Bardzo chciała z kimś porozmawiać, ale nie chciała nikomu zawracać głowy swoimi problemami. Wiedziała, że jedyną taką osobą jest Andrzej. Postanowiła jak najszybciej do niego zadzwonić.
-Andrzej… -mówiła łamiącym się głosem.
-Co się stało?- mówił wystraszony.
-Maks… zostało mu kilka dni…
-Zaraz przyjadę.
                                                         ~
  Po tej rozmowie nie pojechał do szpitala. Pojechał do Nicolasa. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Pomóc Lenie. Wiedział, że nie będzie z tego zadowolona, ale potem miałaby wyrzuty sumienia…
-Co Ty tu robisz? -zapytał wyraźnie zdziwiony Nicolas.
-Słuchaj. Jest źle. Maks umiera.
-Lena nie chce mnie widzieć, cały czas mnie unika.
-Do cholery, wiesz dlaczego ?! Bo to ty jesteś jego ojcem!
                                                        ~
Nic więcej nie zdążył mu powiedzieć, bo Nicolas wybiegł z mieszkania i jak najszybciej pojechał do szpitala. Wszedł do sali, widząc załamaną Lenę, starającą się nie płakać przy Maksie, zrobiło mu się cholernie przykro. Czuł, że wszystko spieprzył...

-Nicolas, co Ty tutaj robisz?
-Możemy porozmawiać?- spytał, po czym obydwoje wyszli z sali.-Wiem już wszystko.  Andrzej mi powiedział. Jestem ojcem Maksa. Mogę mu to powiedzieć?
-Nie wiem czy to dobry moment…
-Dobrze wiesz, że potem może być za późno… -powiedział, po czym przytulił ją do siebie i czule pocałował ją w czoło. W jego uścisku po raz kolejny poczuła się bezpieczna.
Z jednej strony miała ochotę wykrzyczeć to wszystko Andrzejowi, a z drugiej  podziękować mu za to, że w pewien sposób pomógł jej. Pomógł jej powiedzieć od dawna skrywaną prawdę.

-Cześć Maks.
-Cześć wujku.
- Muszę ci coś powiedzieć… - zaczął Nicolas i złapał go za rękę. - jestem Twoim tatusiem –powiedział, po czym szczerze się do niego uśmiechnął. Maks nie powiedział nic, tylko z ogromnym bólem podniósł się i przytulił się do niego… 
Wieczorem, gdy już Maks poszedł spać, oni pożegnali się i wyszli.
-Mógłbym na jakiś czas zamieszkać z Wami? Dla Maksa.
-Teraz to praktycznie cały czas mieszkamy w szpitalu…
-A jak Maks wyjdzie?
-Słyszałeś lekarzy…
-A może pokona to świństwo?
-Chciałabym …
-Lena?
-Tak? – kiedy to mówiła, on zbliżył się do niej.
-Kocham Cię.- powiedział, po czym wpił się w jej usta.

  Następnego dnia poszli razem do szpitala. Gdy weszli od razu podszedł do nich lekarz:
 -Jest jeszcze gorzej niż wczoraj. Wyniki z każdym dniem i godziną  pogarszają się. Proszę się przygotować na najgorsze. – powiedział i odszedł. Ona od razu wtuliła się w Nicolasa i rozpłakała się.
Weszli do sali. Nie było nic piękniejszego na świecie od przywitania Maksa. Przywitania, którego Maks użył pierwszy raz w życiu. „Cześć mamo, cześć tato” – kilka słów, a tyle potrafią zmienić…
Cała trójka spędziła razem cały dzień. Wieczorem było coraz gorzej. Jego stan pogarszał się z minuty na minutę, sekundy na sekundę. Okropnie się bała. Obawiała się najgorszego. Nie wiedziała co czuje Nicolas, ale cały czas trzymał ją za rękę w geście wsparcia.
-Tatusiu, pamiętaj: zaopiekuj się mamusią.
-Jak Ty mówisz, przecież mi pomożesz… Prawda? –powiedział łamiącym się głosem.
-Ja już nie mam siły, ale kocham Was.- powiedział, po czym usłyszeli przeraźliwy dźwięk maszyny. Dźwięk maszyny oznaczający koniec wszystkiego. Koniec marzeń, koniec spełnienia, koniec życia, koniec wszystkiego…
Maks dzielnie walczył z chorobą pokazując, że opłaca się walczyć do samego końca...
    "Warunkiem osiągnięcia szczęścia jest doznanie cierpienia."

Rok później:
-Wyjeżdżam Andrzej.
-Będziesz szczęśliwa?
-Nicolas mi  na pewno pomoże. Pamiętaj, że byłeś, jesteś i będziesz moim najlepszym przyjacielem.
-Ty też będziesz już na zawsze najwspanialszą przyjaciółką. Tylko odezwij się czasami z tej Argentyny.
- Obiecuje, nigdy o Tobie nie zapomnę. – powiedziała po czym utonęła w jego uścisku…
"Życie to nieustanna walka o szczęście, prawdę i miłość..."

             Koniec.

 Nawet przepisując ten rozdział płakałam. Przepraszam, ale pisałam, że nie będzie kolorowo i, że ten blog będzie się różnił od moich pozostałych. Bardzo krótki, ale to chyba z tą historią zżyłam się najbardziej. Jeśli Was zawiodłam z tym zakończeniem, to z całego serca przepraszam.
Zawsze się coś musi skończyć. Tak i teraz jest ten moment. Pisaniu nie mówię nie, ale na razie stop. Może jeszcze kiedyś do Was z czymś powrócę. Może we wakacje, po wakacjach albo wcale… Jest mi cholernie przykro, że muszę się z Wami rozstać. Nie wyobrażam sobie tego, że w piątkowy wieczór nie będę dodawała już żadnego rozdziału...  Chyba w pewien sposób zmusił mnie do tego brak weny...
Dziękuje Wam za wszystko, jesteście nieocenieni. Dziękuje za każdą minutę Waszego czasu przeznaczonego na czytanie. Dziękuje za każdy komentarz. Za każde słowo wsparcia. Po prostu za to, że byliście.
Oczywiście Wasze blogi będę nadal czytała.
Nie byłabym sobą, gdybym też przy końcu nie napisała niczego o siatkówce. Naszym wspaniałym reprezentantom gratuluję równie wspaniałego meczu w ich wykonaniu przeciwko Brazylii. Mam nadzieję, że nadal będziemy tak grać. Możliwe, że nie będę mogła już na innym blogu napisać o MŚ, dlatego z tego miejsca życzę Wam wielu emocji i też wzruszeń, ale tych pozytywnych...I jeśli ktoś będzie, to do zobaczenia na meczu z Argentyną we Wrocławiu ;)

Na razie żegnam. Mam nadzieję, że do zobaczenia.

 Ostatni raz, pozdrawiam Karolina :*

piątek, 23 maja 2014

Walka siódma.


  Ostatnie dni były dla niej istnym koszmarem. Koszmarem, który się spełnił. Koszmarem, który był dla niej ciosem prosto w serce. Koszmarem, który nie miał prawa się nigdy wydarzyć. Koszmarem, którego nie życzyła nawet najgorszemu wrogowi. Koszmarem, który się spełnił. Koszmarem, który zrujnował wszystko.

Maks trafił do szpitala. Przypuszczenia lekarzy zaczęły się spełniać. Z każdym dniem tracił siły. Miał tylko sześć lat, a od czasu diagnozy minęło już kilka miesięcy. Choroba postępowała bardzo szybko. Zdecydowanie za szybko. Przez pobyt Maksa w szpitalu nie powiedziała Nicolasowi o niczym. Dalej był dla Maksa wujkiem. Bardzo dobrym wujkiem. Zanim Maks trafił do szpitala, cała trójka spędzała ze sobą dużo czasu. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że są szczęśliwą i kochającą się rodziną. Jednak tak nie było. Czy chciała tego? Bardzo. Chciała stworzyć swojemu synowi pełną rodzinę, ale to nie było takie proste.

Spędzała całe dnie w szpitalu. Powoli ją to wyniszczało. 
Psychicznie jak i fizycznie. Powoli stawała się wrakiem człowieka. Czasami do szpitala wpadał Andrzej, a jeszcze częściej Nicolas. Wtedy, gdy ona już nie miała siły pobawić się lub rozśmieszyć Maksa, on ją zastępował i umiejętnie mu się to udawało. W szpitalu, który stał się ich drugim domem Andrzej, a w szczególności Nicolas, stali się dla niej podporą. Do tego drugiego w ostatnim czasie bardzo się zbliżyła.

Któregoś dnia Andrzej zaproponował, że zostanie z Maksem. Wtedy ona mogła chociaż przez chwilę odpocząć od tego wszystkiego w swoim domu. Nie nacieszyła się jednak długo samotnością, bo przyszedł do niej Nicolas. Po przyjacielskiej pogawędce wypalił kilka słów, których obawiała się najbardziej:

- Cholernie mi na Tobie zależy. Spróbujmy jeszcze raz. Przepraszam za wszystko...
- To nie jest czas na takie rozmowy.
- Daj mi jeszcze jedną szansę. Na pewno jej nie zmarnuje.
- Nie, ja nie potrafię. Proszę, zostaw mnie samą. 
Po tych słowach z przygnębioną miną udał się ku wyjściu, ale zanim to uczynił wyszeptał jej do ucha:
- Kocham Cię i będę walczyć, nie zapomnij...

___________________________________
I siódemka za nami. Mam nadzieję, że chociaż po części Wam się podobała.
Turniej kwalifikacyjny we Wrocławiu za nami. Mamy komplet zwycięstw. Jednak w dzisiejszym meczu coś nie wyszło. Mam nadzieje, e jutro będziemy mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
#GoPoland

do piątku.
Pozdrawiam Karolina 

piątek, 16 maja 2014

Walka szósta.

   Dni mijały bardzo szybko. Od sytuacji w parku nie mogła sobie z tym poradzić. Nie mogła dopuścić do siebie myśli,  że Nicolas coś do niej czuje. Jej też na nim zależało, ale nie była pewna, czy potrafiliby znów stworzyć szczęśliwy związek. A co z Maksem? Ani dobrze, ani źle. Jego stan był wciąż taki sam. Przyjmował leki na uśmierzenie bólu, chociaż z każdym dniem czuł się gorzej.
   Pogubiła się we wszystkim. W uczuciach do Nicolasa, w zdrowiu jej syna.  Z jednej strony chciała  cofnąć czas, wtedy nie poznałaby Nicolasa i wszystko byłoby inaczej,  ale z drugiej strony nie miałaby Maksa, który był całym jej światem. Jednak w każdej chwili mogła go stracić.
Kolejny dzień taki sam. Szara, nudna i ponura rzeczywistość. Jednak wieczorem, gdy mały już spał ktoś dobijał się do drzwi. Nikogo się nie spodziewała i nie miała pojęcia, kto to może być. Po otworzeniu w drzwiach zobaczyła Andrzeja. Zdziwiła się jego wizytą. Ich relacje nie uległy żadnej zmianie i na szczęście, mogła na niego liczyć. Myślała, że przyszedł tu tylko na chwilową pogawędkę, jednak po kilku minutach znów poruszył niewygodny temat.
- I jaka decyzja?
-Jaka decyzja ?-pytała kompletnie zszokowana.
-Czy mówisz Nicolasowi o Maksie ?
-Nie. Nie chcę mieszać w jego życiu. Jest okej. – odpowiedziała, po czym spuściła głowę.
-Nie jest okej. A poza tym nie powinnaś mówić,  że nie chcesz mieszać w jego życiu, bo to Maks jest najważniejszy i powinnaś zrobić to dla niego.
-Nie potrafię.
-Słuchaj, jego stan może się w każdej chwili pogorszyć. Naprawdę nie chcesz, żeby poznał swojego ojca?
-Proszę Cię nie mów tak. Maks nie może umrzeć.
-Wiem, ale i tak powinien wiedzieć, że ma ojca.
-Nie rozumiesz, że za każdym razem, gdy na niego patrzę przypominam sobie dawne czasy, jak byliśmy szczęśliwi? To jest cholernie trudne.
-Nic nie jest łatwe.-powiedział, po czym przytulił ją do siebie niczym małą dziewczynkę.-ale trzeba spróbować. Obiecujesz?
-Postaram się.


Ta rozmowa dała jej dużo do myślenia. Otworzyła jej oczy. Postanowiła w najbliższym czasie powiedzieć Nicolasowi prawdę. Prawdę, której się ogromnie bała. Prawdę, która mogła zmienić wszystko. Prawdę, która mogła zmienić wszystko na dobre albo kompletnie zrujnować wszystko, co do tej pory udało się jej poukładać. To była prawda, którą on już dawno powinien poznać. Zbyt długo to ukrywała...

_________________________________
No i jestem z szóstką. Na jej temat się nie wypowiadam...
I wreszcie rozpoczął się tak długo wyczekiwany przeze mnie sezon reprezentacyjny! I wygrana! Oby tak dalej. #GoPoland 
Do następnego. Miłego weekendu

Pozdrawiam Karolina :*

piątek, 9 maja 2014

Walka piąta.


 Kilka miesięcy później...

  Dzięki przyjmowanym lekom na uśmierzenie bólu Maks czuł się chwilowo dobrze. Ale właśnie:chwilowo. Każdego dnia jego stan mógł się pogorszyć do tego stopnia, że mógł trafić do szpitala. Ona zwolniła się z pracy. Tak, zwolniła. Nie mogła znieść tego, że stan zdrowia jej syna z każdym dniem pogarszał się. Na szczęście miała przy sobie dwie osoby, które wspierały ją jak nikt inny. To Andrzej i Nicolas. Ten drugi w ostatnim czasie nie dość, że wspierał ją, to jeszcze złapał znakomity kontakt z Maksem. W ciągu kilku miesięcy zbliżyła się do niego. Dowiedziała się, że  nie ma nikogo. Jednak wiedziała, że to nie jest czas na budowanie nowego związku. Teraz liczył się tylko i wyłącznie Maks, a konkretniej jego zdrowie. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że może mu się coś stać. Lekarze nie pozostawiali złudzeń. Twierdzili, że choroba jest niewyleczalna. Ona liczyła na jakiś cud. Dlaczego to nie mogło spotkać jej? Dlaczego dotknęło to jej dziecka? To ona powinna cierpieć. Umrzeć. I już nigdy nie wyrządzić nikomu krzywdy. Miała dość. Ta sytuacja ją wykańczała. Każdego dnia spędzała z Maksem jak najwięcej czasu, bo przecież diagnoza była jednoznaczna. To brzmiało jak wyrok. Nie mogła znieść tego, że jej syn powoli umiera, a ona nie może z tym nic zrobić. Dręczyło ją to. Z każdym dniem patrzyła na cierpienie swojego dziecka. Z każdym dniem przestawała wierzyć w cud wyzdrowienia. Z każdym dniem choroba Maksa wyniszczała także ją. Obwiniała siebie za chorobę syna. Bardzo chciała mu pomóc, ale nie wiedziała jak.
  Któregoś dnia przyszedł do nich Nicolas. W ostatnim czasie robił to coraz częściej. Wyciągnął ich na spacer. Wszyscy, a przede wszystkim Maks bawili się doskonale. Wygłupiali się, śmiali, biegali. W pewnym momencie ona upadła, a on na nią. Scena niczym z taniej komedii romantycznej. Toczyli zawziętą walkę na spojrzenia. Nicolas przybliżył się i delikatnie musnął jej ust. Tak bardzo jej tego brakowało... Cała sytuacja z pewnością potoczyłaby się inaczej, gdyby Maks do nich nie podbiegł i kazał wstawać. Miała totalny mętlik w głowie i kompletnie nie wiedziała, co ma zrobić...

___________________________________
Spieprzyłam ten rozdział.Jak i większość. Przepraszam.

Miłego weekendu. 
Do piątku.
Pozdrawiam Karolina :*

piątek, 2 maja 2014

Walka czwarta.

  Wracając do domu usiadła na ławce, żeby wszystko przemyśleć. Płakała, ale tym razem nie z powodu Nicolasa...
-Wszystko w porządku?-zapytał troskliwie Nico.
-Tak, tak, skąd się tu wziąłeś?
-Akurat przechodziłem. Przecież widzę, że płaczesz. Coś się stało?
-Mam problemy.
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Raczej nie.
-Może jednak?
-Mój syn jest chory. Ma białaczkę. I co pomożesz?!
-Przepraszam-powiedział, po czym przytulił ją do siebie.- Mógłbym pójść z Tobą do domu.
-Po co ?
-Poznałbym Twojego synka. Jak ma na imię?
-Maks-odpowiedziała nikle się uśmiechając na myśl o swoim synku.
-Ładnie. To co idziemy ?

                            ~~~~

   Gdy doszli do mieszkania szatynki w drzwiach pojawił się Andrzej, który chwilowo opiekował się Maksem.
-Stało się coś?
-Później Ci opowiem. Dziękuje. 
-Nie ma za c. To ja już pójdę.-powiedział, po czym poklepał ją po ramieniu. Zdecydowanie wiedziała, co to oznaczało. Jednak teraz okoliczności uległy diametralnej zmianie.
  Po przedstawianiu Nicolasa jako wujka Maksa od razu złapali ze sobą doskonały kontakt. I zdecydowanie przypadli sobie do gustu. Wieczorem, gdy mały poszedł spać Nico przyszedł do niej.
-Andrzej z Wami nie mieszka?
-To skomplikowane.
-Widzę, że się martwisz. Nie przejmuj się, wszystko się ułoży...
-Nie Nicolas, nic się już nie ułoży.-powiedziała, po czym rozpłakała się niczym mała dziewczynka. Nicolas nie powiedział nic, tylko jeszcze mocniej przytulił ją do siebie. Potrzebowała tego. Brakowało jej go. Tęskniła za nim. W tym uścisku mogła trwać wieki. W tym momencie chciała, żeby czas się zatrzymał, jednak wiedziała, że to co było między nimi kiedyś, nie ma prawa udać się w przyszłości i już nigdy nie wypali...
_________________________________
No i jest. Kurde, tak wyszło, że to niestety półmetek tej historii, za co bardzo, bardzo przepraszam.

Mistrz, mistrz Bełchatów! Kto jest mistrzem, mistrzem? Tylko Skra! I mistrzostwo powróciło! Dziękujemy!

do piątku
Pozdrawiam Karolina :*

piątek, 25 kwietnia 2014

Walka trzecia.


  Pierwszy października - to ten dzień. Dzień przyjazdu Nicolasa. Wiedziała o tym dzięki Andrzejowi. Musiała porozmawiać z Nico, jednak potrzebowała czasu.

-Widziałem go- mówił do niej Andrzej.
-I co?
-Chwilę pogadaliśmy, pytał, czy dalej tu mieszkasz.
-Nie mów, że mu powiedziałeś...
-A co miałem zrobić?
-No i co teraz?
-Len, spotkaj się z nim, proszę.
-To jest trudne.
-Zrób to dla dobra Maksa.
-Postaram się- powiedziała, po czym wtuliła się w jego umięśnione ciało.
Po tej rozmowie wiedziała, że nie ma już odwrotu. Musiała się z nim spotkać, bo inaczej Andrzej nie dałby jej spokoju. Myślała nad tym, co może powiedzieć, nie wiedziała jak zareaguje, ale musiała...
Któregoś dnia poszła z Maksem i Andrzejem na spacer. Zawsze poprawiało jej to nastrój. Tak też było tym razem. Cała trójka bawiła się doskonale, jednak gdy zobaczyła, że podchodzi do nich Nicolas, jej mina zrzedła.
-Cześć jak się czujesz?
-W porządku, dziękuje.

-Nie wiedziałem, że masz takie duże dziecko.
-Kochanie idź się tam pobawić - zwróciła się do synka i wskazała na pobliski plac zabaw.
-To ja z nim pójdę.-powiedział Andrzej zostawiając ich samych.
-To Twoje dziecko?
-Tak.
-I Andrzeja ?
-Tak-nie wiedziała, dlaczego tak postąpiła. Okłamała go. Może zrobiła to pod wpływem chwili? Może zrobiła to ze zdenerwowania? To ją bolało, ale nie wiedziała, co ma z tym zrobić.
-Gratuluje, Lena ?
-Muszę już iść, przepraszam.
-Ale...-nie zdążył już nic więcej powiedzieć, bo pobiegła do Andrzeja- ale...ja Cię kocham- powiedział szeptem.

-I co ? -zapytał Andrzej.
-Okłamałam go- powiedziała i schowała twarz w dłoniach.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie wiem, nie wiem Andrzej.
-Ale już nie płacz, żeby Maks nie widział- powiedział, po czym troskliwie objął ją ramieniem.
-Powiedziałam mu, że to Twoje dziecko...
-Jak to odkręcisz?
-Nie odkręcę...
-Musisz, Maks musi poznać ojca.
-Nie, ja już nie chce go widzieć.

     "Wszyscy ludzie kłamią kiedy się boją"

Dni pędziły jak oszalałe. Każdy był zabiegany i żył w pośpiechu. Lena miała mętlik w głowie. na dodatek Maks w ostatnim czasie nie najlepiej się czuł, więc musiała iść z nim do lekarza. Ten zaś kazał zrobić im jakieś badania. Po kilku dniach poszła odebrać wyniki i na konsultacje z lekarzem.
-Nie będę owijał w bawełnę. Pani syn jest poważnie chory. Ma białaczkę.
-Co ?! To niemożliwe!-krzyknęła, po czym jak najszybciej wybiegła z gabinetu...


______________________________________
No i w tym rozdziale zaczyna się dziać. 
Jejku, jestem tak dumna ze Skry. Jeszcze jedno zwycięstwo i Mistrzostwo wraca z powrotem do Bełchatowa. #GoSkra
Do piątku
Pozdrawiam Karolina :*


piątek, 18 kwietnia 2014

Walka druga.


 Codziennie zastanawiała się nad swoim życiem. Co by było gdyby... Ale wiedziała, że czasu nie da się cofnąć. Trzeba żyć, jak gdyby nigdy nic. Ale czy to było takie jak gdyby nigdy nic? Czy to było łatwe? Zdecydowanie nie. I zdecydowanie nie ułatwiał jej tego fakt, że Nicolas będzie grał w Bełchatowie. Nie wiedziała kompletnie nic o jego teraźniejszym życiu. Nie wiedziała, czy nadal jest z TĄ dziewczyną. To było coś o czym nie chciała myśleć, ale i tak zawsze to do niej powracało. Czy za nim tęskniła? Tak, ale bała się do tego przyznać. Nikomu o tym nie mówiła, że codziennie wieczorami płacze. "Gdybała nad życiem". Co byłoby gdyby dała mu to wszystko wyjaśnić? Co byłoby gdyby powiedziała mu o tym, że jest w ciąży? Nie wiedziała. Ale jednego była pewna: nie dopuści do spotkania Maksa i Nicolasa. Zbyt wiele czasu minęło. Każdy ma swoje własne życie i nowe priorytety w nim. Może w pewnym stopniu raniła swoje dziecko, ale robiła to dla jego dobra. Ale czy dobrem dziecka było nieposiadanie ojca? Ba, nawet jego nieznanie. Na pewno nie. Chyba bała się spotkania z Nicolasem i jego reakcji. W pewnym stopniu bała się odrzucenia, którego już kilka razy w życiu doświadczyła. Jej rodzice i ona. Na pozór szczęśliwa rodzina. Ale właśnie: na pozór. Pomimo tego, że miała wszystko, o czym tylko mogła zamarzyć, to brakowało jej po prostu: rodziców. Nie mieli nigdy dla niej czasu. Zawsze liczyła się dla nich kariera i zdobywane przez nich tytuły. Brakowało jej rodzinnego ciepła, troski i opieki z ich strony. Była zdana tylko na siebie. Oni wyjechali i przesyłali jej jedynie pieniądze. Na kwoty nie mogła narzekać, ale wolałaby ich mieć przy sobie, jednak wiedziała, że nigdy się tak nie stanie. Dlatego teraz tak bardzo zależy jej na Maksie. Chce mu dać to, czego ona sama nigdy nie zaznała.
 Żyje teraz tyko i wyłączenie dzięki Andrzejowi. Poznali się w wieku 9 lat. Od razu złapali świetny kontakt, a po pewnym czasie stali się przyjaciółmi. To on w wieku 16 lat wyciągnął ją z dołka. Pomógł jej. Jako jedyny znał jej największe sekrety. Wiedziała, że do niego może zadzwonić o każdej porze, a on zawsze jej wysłucha i doradzi. 
 W normalnej rodzinie każdy powinien mieć mamę i tatę. Niestety Maks miał tylko mamę. Wiedziała, że gdy dorośnie będzie jej to miał za złe...
 Dni pędziły jak oszalałe. Coraz bliżej było do jesieni. A co za tym idzie; bliżej sezonu ligowego. A to oznacza przyjazd Nicolasa. Miała sporo wątpliwości. Z każdym dniem jej pewność siebie gasła. Z każdym dniem wspierał ją Andrzej, u którego miała ogromny dług wdzięczności...

____________________________
I tak oto dwójka, z której jestem po części zadowolona. Na razie trochę nudnawo. Od razu uprzedzam ta historia będzie się różniła od pozostałych i kolorowo nie będzie, a jak się zakończy dowiecie się sami.
Skra we finale z Resovią !! Jestem mega, mega szczęśliwa! Już we wtorek GRA O TRON :) Nie mogę się doczekać. #GoSkra
Z okazji nadchodzących świąt chcę Wam życzyć wszystkiego naj naj najlepszego. Zdrowia, szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń :)

Pozdrawiam Karolina :*