Kilka miesięcy później...
Dzięki przyjmowanym lekom na uśmierzenie bólu Maks czuł się chwilowo dobrze. Ale właśnie:chwilowo. Każdego dnia jego stan mógł się pogorszyć do tego stopnia, że mógł trafić do szpitala. Ona zwolniła się z pracy. Tak, zwolniła. Nie mogła znieść tego, że stan zdrowia jej syna z każdym dniem pogarszał się. Na szczęście miała przy sobie dwie osoby, które wspierały ją jak nikt inny. To Andrzej i Nicolas. Ten drugi w ostatnim czasie nie dość, że wspierał ją, to jeszcze złapał znakomity kontakt z Maksem. W ciągu kilku miesięcy zbliżyła się do niego. Dowiedziała się, że nie ma nikogo. Jednak wiedziała, że to nie jest czas na budowanie nowego związku. Teraz liczył się tylko i wyłącznie Maks, a konkretniej jego zdrowie. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że może mu się coś stać. Lekarze nie pozostawiali złudzeń. Twierdzili, że choroba jest niewyleczalna. Ona liczyła na jakiś cud. Dlaczego to nie mogło spotkać jej? Dlaczego dotknęło to jej dziecka? To ona powinna cierpieć. Umrzeć. I już nigdy nie wyrządzić nikomu krzywdy. Miała dość. Ta sytuacja ją wykańczała. Każdego dnia spędzała z Maksem jak najwięcej czasu, bo przecież diagnoza była jednoznaczna. To brzmiało jak wyrok. Nie mogła znieść tego, że jej syn powoli umiera, a ona nie może z tym nic zrobić. Dręczyło ją to. Z każdym dniem patrzyła na cierpienie swojego dziecka. Z każdym dniem przestawała wierzyć w cud wyzdrowienia. Z każdym dniem choroba Maksa wyniszczała także ją. Obwiniała siebie za chorobę syna. Bardzo chciała mu pomóc, ale nie wiedziała jak.
Któregoś dnia przyszedł do nich Nicolas. W ostatnim czasie robił to coraz częściej. Wyciągnął ich na spacer. Wszyscy, a przede wszystkim Maks bawili się doskonale. Wygłupiali się, śmiali, biegali. W pewnym momencie ona upadła, a on na nią. Scena niczym z taniej komedii romantycznej. Toczyli zawziętą walkę na spojrzenia. Nicolas przybliżył się i delikatnie musnął jej ust. Tak bardzo jej tego brakowało... Cała sytuacja z pewnością potoczyłaby się inaczej, gdyby Maks do nich nie podbiegł i kazał wstawać. Miała totalny mętlik w głowie i kompletnie nie wiedziała, co ma zrobić...
___________________________________
Spieprzyłam ten rozdział.
Miłego weekendu.
Do piątku.
Pozdrawiam Karolina :*
Poplakalam się... ta choroba Maksa... masakra...
OdpowiedzUsuńEeeee, nic nie spieprzyłaś. :D Już pierwszy krok zrobili ku sobie! Tylko teraz co dalej? Jednakże, szkoda, że teraz wszystko co dzieje się pomiędzy Nicolasem a Leną, spada na dalszy plan... Teraz liczy się Maks. Nie może być tak źle... Nie może... Nie masz prawa Go uśmiercać, jasne?! ;c
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi szkoda Maksa ;c
OdpowiedzUsuńMoże stanie się jakiś cud i nie umrze.
Pocałowali się,no wreszcie ;*
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)
Od poczatku.
OdpowiedzUsuńDzien dobry :) jestem tutaj po raz pierwszy.
Trafilam na bloga przypadkiem :)
Nadrobilam rozdzialy i stwierdzam, ze Swietny blog!
Splakalam sie jak bobr, gdy czytalam o chorobie Maksa
Jestem zla, ze Niko nie wie prawdy.
Pozdrawiam serdecznie i prosze o zostawienie namiarow na Twoj blog u mnie, bo pewnie zapomne http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
Pocałunek! :) Chociaż jeśli chodzi o Lenę i Nico się układa :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Maksia, ale wciąż mam nadzieję, że wyzdrowieje:)
Pozdrawiam serdecznie, czekam na kolejny odcinek i również miłego weekendu życzę :)
Monika
Nic nie spieprzyłaś... chociaż jednak tak - za krótki rozdział!
OdpowiedzUsuńNareszcie Nicolas i Lena ponownie się do siebie zbliżyli, ale tak jak mówi dziewczyna - nie czas teraz na nowe związki. Maks jest w tym momencie najważniejszy. Jeju, mam nadzieję, że dojdzie do jakiegoś cudu i on wyzdrowieje, bo jeśli dojdzie do najgorszego to Lena się załamie i Bóg wie co jeszcze. Dobrze, że Uriarte przy niej jest. Tylko mogłabym mu powiedzieć prawdę, powiedzieć, że ma syna i że jest nim Maks. Z drugiej strony to dziwię się siatkarzowi, że się nie domyślił, czy chociażby nie zauważył jakiegoś podobieństwa między nimi...
Tak bardzo boli kiedy patrzy się na cierpienie własnego dziecka... Dobrze, że Andrzej i Nicolas ją wspierają. Myślę, że Nicolas powinien poznać prawdę tym bardziej teraz kiedy Maks jest chory... Do piątku pozdrawiam Nika :)
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział, mimo że króciutki, to świetny! :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze na koniec zwieńczenie tego wszystkiego pocałunkiem :)
Myślę, że Maks jednak jakoś się podniesie, że Bóg da mu siły do walki :)
Pozdrawiam Cię serdecznie :*
P.S. Zapraszam na nowy rozdział do mnie :)
be-my-mystery.blogspot.com
Nie spieprzyłaś, co ty bredzisz! Ale smutne, ze Maks jest tak chory... Niko dalej sie nie domyślił, ze to jego syn? :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
To musi boleć, jeżeli matka musi patrzeć na cierpienie własnego syna i mieć w podświadomości, że niedługo jego życie musi się skończyć. Mnie to nawet boli.
OdpowiedzUsuńNico i Lena, oni się tak kochają, jednak ona nie potrafi myśleć o swoim szczęściu, kiedy jej dziecko słabnie w oczach. Nic dziwnego, że Nicolas złapał z nim znakomity kontakt.
Kochana, nie spieprzyłaś nic, nawet nie waż się tak mówić, bo to było piękne. Uwielbiam Cię za te opowiadanie i za inne również, całuję. ♥
Jejku... Ale się pogmatwało... Podczas czytania aż zakuło mnie coś w sercu... Super rozdział, czekam na nexta ;*
OdpowiedzUsuńSię porobiło... A gdzie Andrzej? Troszkę mało go w opowiadaniu. Lena nie powinna okłamywać Nicolasa tym bardziej, że ma on świetny kontakt z Maksem ;)
OdpowiedzUsuńI co tu dużo pisać?
OdpowiedzUsuńNo super akcja się toczy. I przede wszystkim- ciekawie. ^^
supe;p zapraszam na 23;phttp://onzawszebylprzymnie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń